Największym problemem, z jakim spotykają się marketerzy korzystający z e-mail marketingu, jest to, że wysyłane przez nich maile wpadają do spamu. Jeśli posłuchać „mądrych ludzi” od e-mail marketingu, usłyszymy, że aby zwiększyć prawdopodobieństwo „niewpadnięcia do spamu”, należy robić takie rzeczy jak: dbać o higienę listy mailingowej (cokolwiek znaczy słowo „higiena” w tym kontekście), segmentować listę mailingową (tylko po co segmentować coś, co nie jest otwierane?), personalizować wiadomości (ponownie – po co, skoro wiadomość wpadnie do spamu?), korzystać z dobrych narzędzi do wysyłania mailingu (najlepiej takiego, które poleca autor konkretnego artykułu na temat „niewpadania do spamu”) i setek różnych rzeczy. Pisałem o tym w jednym z poprzednich wpisów. Znajdziesz go TUTAJ.
Wszystkie te elementy nie są oczywiście bez znaczenia. Problem polega na tym, że nieważne jak bardzo byśmy się starali, korzystając ze standardowych form mailingu, bardzo rzadko uda nam się osiągnąć otwieralność naszych mailingów wyższą niż 10%. Klikalność zaś jest często wręcz tragiczna, bo np. na poziomie 3%. W tym wpisie chciałbym pokazać Ci kilka tricków, które pozwolą znacząco podnieść ową klikalność.
Przede wszystkim musisz zadać sobie pytanie, czy Twoim celem jest zwiększenie otwieralności mailingów, które wysyłasz (widoczne w statystykach systemu mailingowego), czy też realne dotarcie do odbiorcy z przekazem mailingowym i sprawienie, że osoba rzeczywiście zainteresowana Twoim produktem/usługą kliknie w link, jaki jej wyślesz. Jeśli to drugie – zapraszam do lektury dalszej części wpisu.
Zmniejsz wagę maila
Guru marketingu często uczą, że mailing musi być ładny i spersonalizowany. Mówią, że bardzo ważne jest to, aby konstrukcja graficzna maila była idealna, że np. twarz przyciąga uwagę, że dobrze stworzony (najlepiej w HTML 5) mailing z elementami wyszukanych animacji etc. zwiększa klikalność Twoich maili. Powiem wprost: takie podejście to absurd. Oczywiście jeśli ktoś z Twoich subskrybentów otworzy e-mail i zobaczy piękną, wyszukaną, zbadaną (np. eye trackingiem) i drogą w zrobieniu (no chyba, że jesteś grafikiem, programistą, plastykiem, i marketerem w jednym) wiadomość, to możliwość, że coś kliknie wzrasta. Problem polega na tym, że wydanie kilkuset złotych na napisanie takiego e-maila (grafiki, programista etc.) jest zazwyczaj wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Dlaczego? Otóż, aby cokolwiek kliknąć, trzeba najpierw taką wiadomość otworzyć. Aby ją otworzyć, nie może ona wpadać do spamu. To proste i oczywiste, ale jakże często osoby uczące e-mail marketingu o tym zapominają.
Rozwiązanie: Zrezygnuj z wszelkich wyszukanych konstrukcji, grafik, HTML 5, itp., itd. Zamiast tego stwórz prostą wiadomość tekstową. Krótki list z maksymalnie 2 linkami odsyłającymi do przygotowanej wcześniej strony internetowej. Zaufaj swoim odbiorcom. Jeśli ktoś otworzy wiadomość i ją przeczyta (nie może być zbyt długa), to jeśli coś będzie dla niego interesujące, to kliknie w link, który tam umieścisz. Nie ma znaczenia czy będzie on w 3D z muzyką z westernu, czy po prostu będzie napisane „Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, kliknij TUTAJ”. Oczywiście, jeśli mail się błyszczy, gra i tańczą w nim hipopotamy, to prawdopodobnie więcej osób z tych, które go otworzą, kliknie, ALE czy na pewno chcesz, aby klikały „bo jest ładny mail”, czy może dlaczego, że „chcę kupić produkt”. Pamiętaj także, że maile tekstowe mają nieporównywalnie większą dostarczalność. Jeśli stworzysz mail tekstowy i będzie miał o 20% mniejszą klikalność niż mailu z „wypasionymi” grafikami, ale dotrzesz nie do 8 ale do 28% odbiorców w Twojej bazie. W konsekwencji statystycznie, znacznie więcej odbiorców kliknie w Twój link znajdujący się w mailu.
Storytelling w mailingu – czyli traktuj odbiorcę jak debila
W pierwszym punkcie była mowa o tym, że niekoniecznie wyszukane technicznie i wizualnie maile są dobrym pomysłem. Zapewne odezwą się głosy, że skoro tak, to uzyskajmy kliknięcia „storytellingiem”. W skrócie wyjaśnię, co to jest ów storytelling.
Cytuję za jednym z czołowych blogów w Polsce na temat marketingu: „Storytelling to sztuka świadomego budowania relacji za pomocą opowieści „z życia wziętych”
Po ludzku zaś mówiąc, storytteling polega na czymś mniej więcej takim:
Treść normalna:
Witaj!
Mam dla Ciebie świetne słuchawki. Są droższe niż standardowe, ale gwarantuję, że przez 2 lata nic się z nimi nie stanie. Jeśli nie wytrzymają – zapraszam na piwo i zwracam Ci pieniądze.
Dawid
Storytteling:
Wczoraj odwiedziłem moją babcię. Staruszka ledwo widzi, ale nadal chce cieszyć się pełnią życia. Wymieniłem jej pampers – wiesz jak to jest. Starsi ludzie to nie tylko skarbnica mądrości, ale także skład uryny. Rozmawiałem z babcią o jej młodości, o tym jak przed wojną spacerowała po Warszawie. Potem wspominała, jak będąc w Paryżu, jadła najlepsze na świecie kasztany na placu Pigalle. W pewnym momencie babcia opowiadała o tym, jak zemdlała w niedzielę w czasie koncertu Mieczysława Fogga w 1939 roku, gdy śpiewał on swoją „Ostatnią niedzielę”. Wyjechałem iPhone, podłączyłem słuchawki, które widzisz na zdjęciu poniżej, włożyłem je w babcine w uszy i puściłem ten utwór… babcia najpierw się popłakała, potem zsikała i zemdlała.
Opowieść z niedzielnego popołudnia
Dawida Dudka – naszego stałego klienta
.
Oczywiście przykład powyżej jest dość ekstremalny, nie jest jednak skrajnym przykładem „storyttelingu”. Czy naprawdę musimy traktować odbiorcę Twojej wiadomości jak debila, który nie wie o tym, że mu coś chcesz sprzedać? A może lepiej dostarczyć doskonałej jakości usługę/produkt w akceptowalnej cenie? Odpowiedź pozostawiam Tobie. W tym miejscu napiszę tylko jeszcze jedną rzecz. Otóż długie maile mają jedną wadę. Trzeba mieć czas, aby je przeczytać. Zatem jeśli chcesz bawić się w storytteling, musisz mieć takich odbiorców, którzy będę mieli czas na czytanie Twoich opowieści. Zgodzisz się zapewne, że ludzie nie mają czasu. Co możesz zrobić, aby przykuć ich uwagę na tyle, aby zechcieli przeczytać twoją „storyttelingową” opowieść? Cóż… nader często okaże się, że musisz kazać biednej starej babci zsikać się w pampers.
Łączenie E-mail marketingu z reklamą w Social Media
Jest jeszcze jeden drobiazg, który znacząco utrudnia życie marketerom, zwłaszcza jeśli mają większe bazy (np. kilkanaście tysięcy osób). Problemem tym jest czas wysyłki. Statystyka pokazuje, że 70% maili otwieramy w ciągu godziny od ich otrzymania. Zatem… kiedy następuje ta złota godzina? Rozmaici guru e-mail marketingu powiedzą Ci „sprawdź statystyki!” lub „zrób test A/B”. Wszystko pięknie, ale jeśli masz na liście mailingowej np. 10 000 ludzi, to… szaleństwem byłoby sądzić, że wszyscy oni w tym samym czasie codziennie sprawdzają pocztę elektroniczną. Co więcej, ta sama osoba sprawdza pocztę codziennie o różnych porach dnia. Z drugiej strony bardzo często pora dnia, w jakiej najczęściej sprawdzamy pocztę, ma się nijak do tego, czy coś kupimy. Prosty przykład: Ogromne rzesze ludzi biorą swój smartfon natychmiast po przebudzeniu się do rąk. Wyłączają budzik i.. sprawdzają pocztę. Naprawdę wierzysz w to, że ktoś, kto nie wypił kawy, jest przytłoczony nagim ciałem swojej drugiej połówki i swędzi go w kroczu (nie może się ruszyć, bo żonę obudzi) weźmie kartę kredytową i coś od Ciebie kupi? Raczej przeskroluje skrzynkę odbiorczą i pobaraszkuje z ukochaną.
Zatem jak wysyłać mailingi? A gdyby tak zaprząc do wspierania naszych kampanii reklamę w social mediach? Jak to zrobić? Masz 2 opcje.
Pierwsza możliwość
Ustawiasz mailing np. na godzinę 18.00. W chwili, gdy jest wysyłany, wyświetlasz osobom z Twojej listy mailingowej reklamę w social mediach o treści „Ludzie! Mailing wam wysłałem! Taki fajny! Uroczy! Zobaczcie, co dla Was mam. Aha! A jak nic nie dotarło, to koniecznie zajrzyjcie do spamu i dodajcie mój adres e-mail, z którego Wam mailing wysłałem, do skrzynki kontaktów”. Zbyt brutalne? Zbyt oczywisty przekaz? Być może, niemniej nie stanowi większego problemu, aby nagrać 30 sekundowy spot reklamowy i ubrać to w nieco bardziej poprawnie politycznie słowa.
Druga możliwość
Ustawiasz mailing na godzinę 18.00 i od godziny 8.00 rano wyświetlasz osobom na Twojej liście mailingowej reklamę o treści np. „O 18.00 wyślę Ci coś specjalnego na e-mail. Takiego mailingu jeszcze nie było. To będzie coś, co sprawi, że moja babcia się zsika.”. Zapewniam Cię, że umiejętne zbudowanie atmosfery oczekiwania sprawi, że ludzie będą CZEKAĆ na Twoją wiadomość. Zajrzą do spamu/ do reklam/ pod kołdrę. Jeśli ktoś na coś czeka, to zrobi wszystko, aby to dostać. Zwłaszcza jeśli to coś zostało mu obiecane.
Jeśli chciałbyś dowiedzieć się więcej na temat tego jak budować za darmo ogromne listy mailingowe, jak zebrać np. milion maili w tydzień i legalnie wysłać na nie newsletter, zapraszam do lektury mojej książki. Znajdziesz tam osobny rozdział na ten temat. Kliknij w obrazek poniżej, aby dowiedzieć się więcej o książce.
W tym wpisie chciałem pokazać Ci, poprzez pryzmat pewnym krążących o e-mail marketingu mitów, w jaki sposób możesz zwiększyć klikalność i otwieralność Twoich wiadomości. Jeśli temat jest dla Ciebie ciekawy – napisz komentarz. Chętnie porozmawiam z Tobą o Twoich problemach z e-mail marketingiem.
Jeśli chciałbyś dowiedzieć się więcej na temat tego, jak tworzyć dobre newslettery, które nie wpadają do spamu, zajrzyj na naszą platformę VOD. Nagrałem tam szkolenie pt. Skuteczny e-mail marketing od A do Z. Znajdziesz je TUTAJ.